Wyjazd do Łodzi uważam za udany. Było wszystko czego trzeba i co zawsze występuje przy okazji naszych wspinaczkowych wypadów. Mianowicie - była dobra wesoła atmosfera, doborowe Towarzystwo i oczywiście mnóstwo wspinania.
Byliśmy w czwórkę: Patryk Szablewski, Jędrzej Serocki, Dawidek i ja. Miało być nas więcej, lecz w ekipę, jak głosił oficjalny komunikat, uderzyły problemy zdrowotne.
W Stratosferze byłem po raz pierwszy i zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. To bardzo przyjazna ściana i można się na niej solidnie zmęczyć. Oferuje liczne formacje dostępne dosłownie dla każdego dzięki mnogości występujących tam klam (choć nie wszędzie). Z tego powodu nikt z nas nie miał planów innych, jak posmakować każdego kawałka panelu, co udało się niemal w 100%. Dlatego po całej zabawie czuliśmy się zmęczeni, lecz nie wyczerpani. Jeśli chodzi o minusy, to z pewnością grubo zalegająca pod nogami magnezja nie upiększa tego miejsca i stanowi zdecydowany mankament CWS.
Zawsze są jakieś przygody. Tym razem była wyprawa na kurczaki, które po wspinie miały nas wzmocnić trafiając do naszych brzuchów. Skończyło się zaburzeniem łańcucha pokarmowego. Zamiast kurczaki trafić do nas, to tramwaj trafił do kurczaków ... (zapewniam, że dla wtajemniczonych to zrozumiałe).
Był także niczego sobie gag z biletami na tramwaj, które Ktoś wkładał i wyciągał. Również bilety kolejowe pozwoliły nam pocieszyć się przez nie krótki moment.
Okazało się także jak należy miarkować swoje siły wspinaczkowe na zamiary. Tutaj słuszności dowiodło doświadczenie.
Podsumowując - jestem bardzo zadowolony, że mogłem się tam powspinać, szczególnie z takimi Kompanami.

Ostatnio edytowany przez Pan Piecyszyn (2011-03-27 18:33:34)